"Prawdziwa podróż odkrywcza nie polega na szukaniu nowych lądów, lecz na nowym spojrzeniu" Marcel Proust

czwartek, 30 lipca 2015

MIAMI BEACH

Od kilku dni, już bez samochodu, jesteśmy w Miami, a właściwie Miami Beach. Przed przyjazdem myśleliśmy, że Miami Beach to część miasta Miami. Po dotarciu na miejsce dowiedzieliśmy się, że jest to osobna jednostka administracyjna, pojedyncze miasto, znajdujące się w zespole miejskim Miami. W tym roku ten słynny nadmorski (hm...chyba powinniśmy napisać nadoceaniczny) kurort obchodzi swoje 100-lecie powstania. Tutaj zakończymy swoją podróż. Pierwotnie na samą Florydę mieliśmy dotrzeć w dniu kiedy byliśmy umówieni oddać wypożyczony samochód i korzystając z innych środków transportu zwiedzić pozostałe części półwyspu,  w tym PN Everglades. W tej chwili nie wyobrażamy sobie jakbyśmy plan zrealizowali bez auta. Przez ostatnie tygodnie przyzwyczailiśmy się do swobody, wygody i niezależności, jaką dawał nam nasz hyundai. Dlatego postanowiliśmy wcześniej opuscić Południową Karolinę i stan Georgia i wykorzystać samochód na samej Florydzie na tyle na ile czas miał pozwolić. Jednak planując odwiedzenie Stanów warto pomyśleć w pierwszej kolejności o wynajmie samochodu, bez tego może być problem zapuścić się w ciekawe, szczególnie w te oddalone od wielkich miast rejony. Oczywiście, gdy planuje się zwiedzać na przykład sam Nowy Jork, bądź inne większe miasto, stanowczo odradzamy samochód, który wówczas może sprawić więcej kłopotów i narazić na niepotrzebne nerwy. Swój samochód oddaliśmy bez żadnych problemów. Zazwyczaj trwa to tylko chwilę, gdy pracownik wypożyczalni obchodzi samochód dookoła nie przyglądając się mu dokładnie i mówi "everything's ok, you can go". Zamiast do wyjścia udaliśmy się najpierw jeszcze do punktu wypożyczalni w hali lotniska, żeby uiścić opłatę za zwrot samochodu w innym miejscu, niż miejsce jego wypożyczenia, one-way fee. Poinformowali nas oczywiście,  że nie musimy tego tez robić, bo kwota może zostać pobrana z naszej karty kredytowej...właśnie tego chcieliśmy uniknąć, za wiele razy musieliśmy użyć karty, żeby zapłacić np. za noclegi w pewnych miejscach (szczegóły później, w poście, w którym opiszemy nasze spostrzeżenia i wnioski z wyjazdu, mogące się przydać przed kolejnym w te strony). Tak od Miami przeszliśmy do kwestii samochodu i karty kredytowej. Wróćmy jednak na florydzkie wybrzeże . 

Ostatnie dni minęły nam na plażowaniu i totalnym byczeniu się przed powrotem do domu, do obowiązków, które przez pierwsze tygodnie na pewno będziemy wypełniać ze zwiększonym powerem, mamy nadzieję. Zawsze pojawia się pewien żal, że coś kończymy i nie wiadomo, czy kiedyś tu wrócimy, ale z drugiej strony, zawsze przyjemnie wraca się do domu. Tym razem wrócimy z kolejnymi niesamowitymi wspomnieniami, zdjęciami, filmikami... które pozostaną bezcenne.

Poniżej trochę fotograficznej relacji z Miami Beach, gdzie główna plaża ciągnie się na 56 km. Jest szeroka nawet na 100 metrów. Wydawałoby się, że przy ogromnej liczbie turystów należałoby szukać swobodnego miejsca na plażowanie. Na zdjęciu i na dalszym krótkim filmiku widać, że plażowiczów było znacznie mniej niż w gorące dni nad naszym polskim morzem.

poniedziałek, 27 lipca 2015

EVERGLADES NATIONAL PARK

Po pokonaniu około 460 km wjechaliśmy od zachodniej strony do Parku Narodowego Everglades, trzeciego największego w kontynentalnych Stanach (gdyby wziąć pod uwagę Alaskę park zająłby pewnie 10. miejsce, ale o tym nie mówią). Musieliśmy przeciąć północną część Parku,  aby dotrzeć na wschodnie wybrzeże Florydy, do miasta Florida City, gdzie kilka dni wcześniej zarezerwowaliśmy nocleg w niedrogim, ale super zadbanym ze świetnymi śniadaniami motelu. Po drodze skręciliśmy do Shark Valley Visitor Center, jednego z punktów turystycznych w PN Everglades, z których wyznaczone zostały rozmaite szlaki w głąb parku. Są to nie tylko szlaki piesze, ale również rowerowe (rower można wypożyczyć na miejscu) i bardzo dużo szlaków wodnych (głównie na południu, na wybrzeżu, gdzie można wypożyczyć kanu lub kajak).  
W Shark Valley pojawiliśmy się na tyle późno,  że nie dalibyśmy rady przejść trasy pieszej proponowanej przez nich w tej okolicy. Skorzystaliśmy z ostatniej tego dnia możliwości wzięcia udziału w przejażdżce takim jakby autobusem (oni to nazywają tram, czyli nasz tramwaj, ale nie bardzo pasuje, oceńcie sami na zdjęciu...). Był to świetny pomysł, udało się znacznie więcej zobaczyć niż gdybyśmy zdecydowali się na piesze pokonywanie jedynie pewnego odcinka trasy. Dowody na poniższych zdjęciach:
Przed wjazdem do parku,  ale od strony wschodniej (kolejnego dnia).
Zdjęcie samostrzał.

piątek, 24 lipca 2015

PO DRODZE NA FLORYDĘ

Za nami trzy dni pokonywania kolejnych mil w drodze na Florydę, gdzie w Miami skończymy swoją podróż. Ale ze spokojem, to dopiero za tydzień. A jak to było po kolei w ciągu tych ostatnich kilku dni?

Z Wilmington ruszyliśmy do Charleston, najstarszego miasta Karoliny Południowej. Dotarliśmy wieczorem i rozglądaliśmy się za noclegiem, który znaleźliśmy w jedynym w tym mieście hostelu NotSo. Warunki w porządku, w cenie śniadanie, typowe amerykańskie, czyli tosty, gofry lub naleśniki ze słodkim syropem klonowym. Charleston i jego ciekawe okolice zobaczyliśmy następnego dnia. Ale jeszcze zanim trafiliśmy do tego Świętego Miasta (taki przydomek ma Charleston - The Holy City, chyba ze względu na bardzo dużą ilość kościołów różnych wyznań w jego granicach) po drodze zahaczyliśmy o ogromne centrum handlowe Tanger Outlets w miejscowości Myrtle Beach. Spędziliśmy tam bardzo dużo czasu, niestety nie kupiliśmy tyle, ile sobie wyobrażaliśmy. Chyba nie potrafimy chodzić po outletach i szukać najlepszych okazji, albo może wcale takich super okazji nie ma, szczególnie teraz, gdy kurs dolara nie jest tak korzystny, jak w roku ubiegłym. Na szczęście Levis'y nadal się opłacało kupić i zaopatrzyliśmy się w kilka par. Często były promocje typu: kup jedną rzecz, druga za pół ceny. Tak było głównie w sklepach obuwniczych, gdzie przebraliśmy tysiące par, ale nic nie udało się znaleźć. Powodem raczej nie były nasze wymagania, tylko faktycznie nieciekawy mały wybór butów w promocji. Acha, jeszcze jedno...nie byliśmy tego świadomi, ale jak dochodziło do płacenia, okazywało się, że cena jest wyższa niż podana na metce! Dopiero przy kasie doliczają podatek... Generalnie trochę byliśmy zawiedzeni tymi słynnymi amerykańskimi outletami, no ale byliśmy tylko w jednym miejscu, może uda się trafić do innych na Florydzie.

A poniżej kilka zdjęć z Charleston, które założone w roku 1670 przez brytyjskich kolonizatorów swoją nazwę otrzymało na cześć króla Anglii, Karola II (Charles II, pierwotnie Charles Town).

czwartek, 23 lipca 2015

HOLLYWOOD WSCHODNIEGO WYBRZEŻA

Wilmington - miasto cztery razy większe od New Bern również założone przez europejskich imigrantów w pierwszej połowie XVIII wieku. Dlaczego Hollywood Wschodniego Wybrzeża? W mieście znajduje się drugie największe po Hollywood studio produkcji filmowej i telewizyjnej. To właśnie w Wilmington, nie tylko w studio, ale też na ulicach pięknego portowego miasta i pobliskich plażach nakręcone zostały znane filmy m.in.: Szkoła uczuć, Iron Man III, Bezpieczna przystań, Sekretne życie pszczół i seriale takie jak: One Tree Hill, czy Jezioro marzeń.

wtorek, 21 lipca 2015

PEPSI? NAJLEPSZE W NEW BERN!

Nie spędziliśmy nocy w Rodanthe. Jeszcze tego samego dnia po dwóch godzinach jazdy wzdłuż atlantyckiego wybrzeża dotarliśmy do niewielkiego portowego miasta - urokliwego New Bern. Na noc zostaliśmy bardzo miło ugoszczeni przez starszego człowieka pełnego różnych pasji i talentów. Jerry, emerytowany dyplomata USA, który odwiedził pół  świata i włada czterema językami. Oprócz tego w tej chwili Jerry dorabia sobie jako malarz, muzyk i żeglarz. Cały jego dom jest w dziełach sztuki, nie tylko jego autorstwa, ale mnóstwa innych artystów z całego świata. 

Na kolejny dzień pożyczył nam rowery, co okazało się świetnym pomysłem na poruszanie się po mieście i jego lepsze poznanie.
Miasto, podobnie, jak inne na wschodnim wybrzeżu Karoliny Północnej,  Południowej i stanu Georgia powstało przez europejskich osadników.  Do dzisiejszego New Bern w roku 1710 dotarli niemieccy i szwajcarscy imigranci, którzy pierwotnie miasto nazwali Berno, na cześć stolicy Szwajcarii.

poniedziałek, 20 lipca 2015

DZIEŃ W RODANTHE

Po pokonaniu ok. 580 km z Parku Narodowego Shenandoah dotarliśmy dwa dni temu na wybrzeże Karoliny Północnej, w pierwszej kolejności Rodanthe, nadmorskiej miejscowości kojarzonej przez wielu z filmem "Noce w Rodanthe" z Richardem Gere'em i Dianą Lane w rolach głównych. To właśnie dokładnie tam powstał znany hit kinowy. Tą odległość pokonaliśmy na raty, ponieważ całkiem późno zostawiliśmy za sobą piękne Appalachy. Od rana w dzień wyjazdu jeszcze maszerowaliśmy górskimi szlakami. Dlatego zanim udało nam się dotrzeć do Rodanthe, zatrzymaliśmy się na noc w mieście Emporia, jeszcze w stanie Wirginia. Noc ponownie spędziliśmy w samochodzie. Kolejnego dnia szybko dotarliśmy na atlantyckie wybrzeże składające się z dziesiątków kilometrów piaszczystych plaż, wzdłuż którego ciągną się mierzejowe wyspy. To wybrzeże nazywa się Outer Banks. Na jednej z wysp, Hatteras Island, znajduje się właśnie Rodanthe, w którym można oglądać dom na palach, wykorzystany kiedyś na potrzeby filmu. Dawniej stał przy samym oceanie, zalewany przez ocean i niszczejący kupiony został w końcu przez osobę prywatną i przeniesiony w głąb lądu. Dzisiaj w charakterystycznym budynku z niebieskimi okiennicami można spędzić swoją noc w Rodanthe. O cenę jednak nie pytaliśmy. 
Budynek z filmu "Noce w Rodanthe"

niedziela, 19 lipca 2015

NA BŁĘKITNYM SZLAKU

Po dwóch dniach trekkingu w Appalachach w Wirginii,  zostawiliśmy je za sobą w drodze nad ocean, do Karoliny Północnej. A poniżej na zdjęciach trochę górskich opowieści z Parku Narodowego Shenandoah z gór bardzo przypominających nasze polskie Sudety.

Ale może najpierw jeszcze parę słów o wypożyczonym przez nas samochodzie. Bo było dokładnie tak, jak opisywaliśmy przed wyjazdem, że może się zdarzyć.

sobota, 18 lipca 2015

FILADELFIA I WASZYNGTON - DWIE STOLICE USA

A dziś od samego rana (tj. 16 lipca - data publikacji nierówna czasowi Napisania posta) piszemy do Was z McDonalda (mają najlepsze wi-fi) niedaleko północnego wjazdu do Shenandoah National Park w Appalachach. Za nami zostawiliśmy oprócz Nowego Jorku, również Filadelfię i Waszyngton, dwie stolice USA, które poniżej postaramy się Wam trochę przybliżyć. 

Najpierw autobusem linii Greyhound dostaliśmy się po dwóch godzinach drogi do Filadelfii albo jak kto woli, Philly lub Miasta braterskiej miłości (The City of Brotherly Love). Przed utworzeniem Waszyngtonu, to właśnie Fildelfia funkcjonowała jako stolica Stanów Zjednoczonych.

Powyżej Independence Hall, w którym 4 lipca 1776 roku przyjęto Deklarację Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Znajduje się on na terenie Narodowego Parku Niepodległości, podobno określanego często jako "najbardziej zabytkowa mila kwadratowa Ameryki". Nie wchodziliśmy do środka, pomimo, że wejście  jest darmowe, ale nie można zwiedzania budynku nie zaplanować, ponieważ bilety należy zarezerwować z wyprzedzeniem. Na terenie parku znajduje się również Liberty Bell Center, w którym można obejrzeć Dzwon Wolności, będący symbolem walki Amerykanów o wolność. 

środa, 15 lipca 2015

MANHATTAN VS. BROOKLYN

Po spacerze manhatańskim kolorowym Broadway'em kolejny dzień, ostatni w Wielkim Jabłku, spędziliśmy na poznaniu południowego Manhattanu oraz przyjrzenia się dokładniej brooklynskim ulicom, którymi maszerowaliśmy każdego dnia w drodze na zachodnią stronę Rzeki Wschodniej. Na poniższych zdjęciach pokażemy Wam kontrastujące ze sobą dwie dzielnice Nowego Jorku, taki nam wyszedł  dzień przypadkowo.

Za każdym razem, gdy wysiadaliśmy z metra na Manhattanie (tylko tam, bo na Brooklynie metro jeździ po nadziemnych torach) mieliśmy super widoki, albo nagle stawał nam przed oczami Empire State Building, albo piękny budynek Muzeum Historii Naturalnej, albo jak było tym razem, imponujący One World Trade Center.

One World Trade Center sięgający nieba. Najwyższy budynek na półkuli zachodniej, sięgający ponad 541 metrów, czyli 1776 stóp,  czym chciano nawiązać do roku, kiedy została przyjęta Deklaracja Niepodległości USA. Podpisana w ówczesnej, pierwszej stolicy USA - Filadelfii, którą odwiedziliśmy kolejno.

wtorek, 14 lipca 2015

SPACERUJĄC WZDŁUŻ BROADWAY'U

Jeden cały dzień spędziliśmy na spacerze wzdłuż Broadway St. Co zobaczyliśmy po drodze ukazują zdjęcia i krótkie filmiki.


Rozpoczęliśmy od Centrum Lincolna dla Sztuk Scenicznych,  gdzie usytuowane są Metropolitan Opera, Filharmonia Nowego Jorku, Szkoła Muzyczna Juilliarda, swoją siedzibę ma Nowojorski Balet oraz Opera Miasta Nowy Jork, a także jeszcze sześć innych instytucji artystycznych.


Najważniejszy plac w Centrum Lincolna.

Kawałek dalej, idąc Broadway'em na południe, doszliśmy do Ronda Kolumba - Columbus Circle. 
Pomnik Krzysztofa Kolumba przy poludniowo-zachodnim
narożniku Central Park.


Spacer w upale i tlumach ludzi różnych maści urozmaicił nam
zespół muzyczny grający znane popowe kawałki w nowej odsłonie.

poniedziałek, 13 lipca 2015

NEW YORK - THE EMPIRE STATE

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od podjechania na Herald Square, przy którym stoi największy dom handlowy świata, Macy's. Ale nie tam poszliśmy spędzać pierwszy dzień w NY. Ruszyliśmy w stronę Empire State Building. Po drodze zaczepiali nas pracownicy budynku i oferowali vipowskie bilety, wmawiając nam, że kolejka na wjazd na 86. piętro jest w tej chwili półtora godzinna, a dzięki tym biletom ją ominiemy. Mocno się dziwili,  gdy mówiliśmy, że chcemy czekać w kolejce. Wjazd na znane z wielu filmów 86. piętro zajął nam jedynie 15 minut, było jakoś przed 11. 



W oddali za wieżowcami zielona oaza na tej betonowej pustyni - Central Park.
Widok na dolny biznesowy Manhattan z One World Trade Center na czele
- najwyższy budynek na zachodniej półkuli, sięgający 1776 stóp (ponad 541 m),
czym miał nawiązywać do roku, w którym podpisano Deklarację Niepodległości USA.

Dalszy ciąg dnia przedstawiamy Wam na poniższych zdjęciach.

"...HEAR IT FROM NEW YORK, NEW YORK, NEW YORK!"

Jesteśmy w NY!

Dotarliśmy na miejsce bez specjalnych przygód (poniżej szczegóły), ale przyznajemy się bez bicia, że nie mieliśmy sił pisać po przylocie, jet lag dał nam się we znaki, a pierwszy post z USA mieliście czytać już w sobotę. Ale zaczęliśmy pisać, siedząc wczoraj na trawie w Central Parku i mając widok na wyłaniające się zza drzew Muzeum Historii Naturalnej (weszliśmy do niego za darmo godzinę przed zamknięciem i całkiem sporo udało się zobaczyć, najciekawsze były szkielety dinozaurów). W trakcie pisania rozładowal nam się tablet, ale spokojnie mieliśmy wrócić do domu i kontynuować pisanie posta. Jak na złość okazało się (aż wstyd się przyznawać), że wzięliśmy nie tą przejściówkę do kontaktu, więc nici z posta. Jakby tego było mało, tego samego dnia odmówił nam posłuszeństwa jeden z dwóch obiektywów do naszej nikonowej cyfrówki i to ten ważniejszy... Dlatego część zdjęć przedstawianych Wam w tym i kolejnych postach może nie być super jakości :(((, bo do ich pstrykania musieliśmy zacząć korzystać z tabletu. Tyle z naszego usprawiedliwiania się...a co działo się w Nowym Jorku?

Takim samolotem linii Iberia Airlines lecieliśmy na drugą stronę oceanu.
Trasę i parametry lotu mogliśmy śledzić na bieżąco na ekranie przed każdym fotelem. Na nim mogliśmy również oglądać darmowe filmy i słuchać muzyki, nie myśląc o godzinach lotu, jakie jeszcze przed nami.

Jeszcze tylko parę słów o samej podróży do NY.

czwartek, 9 lipca 2015

NO TO W DROGĘ!

Plecaki spakowane, na pół zapełnione ciuchami i kosmetykami, na pół puste. Liczymy, że uda się je dopełnić po zakupach w słynnych amerykańskich outletach. W plecaku podręcznym wszystkie dokumenty i sprzęty nieodłączne w każdej naszej podróży: aparat fotograficzny, kamera sportowa i tablet, co by mieć cały czas kontakt z Wami. No i przewodniki do poczytania w samolocie. Jeszcze trochę prowiantu na śniadanie przed wylotem i możemy ruszać w drogę.

A podróż rozpoczynamy już jutro!

Do zobaczenia w Nowym Jorku!